Jasne jest, że "Disney" musiał wydać i wypromować jak przystało na potentata filmów dla dzieci produkcję o animacji komputerowej. Konkurencja robi to samo. Chciałoby się powiedzieć, że filmy Disneya są lekko tandetne i najczęściej posiadają fabułę dla płaczu wywoływanego u dzieci oglądających cierpiące koniki, psy i inne kochane zwierzaczki. Potem oczywiście zawsze jest radość, bo dziecko nie może wiedzieć, że w życiu najczęściej historie nie kończą się happy endem.

"Potwory i Spółka" to firma w bajkowym świecie, gdzie pracują najrozmaitsze "przerażacze" - uosobienia dziecięcych koszmarów. Jak w realnym świecie co dzień muszą chodzić do pracy, aby wykonywać swój trudny zawód. Poprzez specjalne portale przenoszą się do dziecięcych pokoi strasząc maluchy. Poznajemy w tej firmie dwójkę bohaterów: wielkiego włochatego stwora oraz małego kulkowatego i łysego stworka. Obaj są pracownikami "Monsters Inc.". Ich problem zaczyna się, kiedy razem z nimi do ich bajkowego świata dostaje się mała dziewczynka. To już katastrofa, ponieważ potwory żyjące w tym świecie boją się ludzi jak radioaktywnych zarazków. Oczywiście spotkamy także czarne charaktery knujące złowieszczy plan, który utrudni życie naszym bohaterom.

Film jest wspaniały, zdecydowanie lepszy od większości podobnych produkcji. Jednocześnie uważam go za najlepszy film ze stajni "Disneya". Łączy on oryginalność z doskonałym poczuciem humoru, które nadaje się równie dobrze dla starszych co i dla młodszych. Przepiękna animacja (choć mniej skomplikowana od innych tego typu filmów) i doskonała muzyka klimatem przypominająca Amerykę lat 50-tych (bardzo ambitny pomysł). Sprawiają one, że warto się tym filmem zainteresować. Do tego dochodzą strasznie śmieszne teksty i przeniesienie codziennego życia ludzi do świata "potworków". Dla mnie animowany numer jeden!